Środę rozpoczęliśmy wycieczką nad Wodospad Szklarki.
Od lewej Łukasz, Patryk, Rafał, Pani Bogusia, Mateusz - chwila odpoczynku i podziwianie widoków.
Do założonego celu udało się dojść tylko dzięki dwóm Dominikom, którzy uzbrojeni w mapę doprowadzili nas nad wodospad. Po drodze minęliśmy Willę Walońską i Leśną Hutę. Prawdziwy dominikański "dżi-pi-es mejd in połlend", godny polecenia!
W potoku Szklarki, oprócz Dominikany (wyspy, którą strategicznie zajęło dwóch Dominików) pływały ochoczo rybki ... Woda - szklano krystaliczna, wspaniale!
Na tle wodospadu nasza grupa prezentuje się okazale :) Nie to, żeby od razu z powodu wymiarów, ale "siłom i godnościom osobistom" to na prawdę "silna grupa pod wezwaniem"
Powrót przez las, z poszukiwaniem ducha gór. Wygląda na to, że Karkonosz wybrał, jednak inną drogę. Wystraszył się, czy jak? Koniec, końców aż tak straszni przecież nie jesteśmy! W dół zawsze idzie się lepiej, zwłaszcza, gdy na człowieka czeka już gorąca miska!
Po pysznym obiedzie - odrobina ruchu. Nasze harce na nartostradzie Puchatek przejdą do historii - takiej grupy tu jeszcze nie było! Śnieg był mokry, narty śliskie a ludzi coraz mniej. Hm…ciekawe, czy to przez nas?
Zjazdy w stylu wolnym oraz "na łamagę": trochę na nogach, trochę na tyłku - byle prędzej w dół! Na zdjęciu Rafał, Dominik i Dominik, reszta z nas leżała pod nartami. Tak to już w sporcie bywa, na szczyt wjeżdża się czasem po czyichś plecach ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz